niedziela, 15 lutego 2009

Nie zaliczę...

Ja nie mogę, nie zaliczę jutro javy, nie ma szans. Czytam to wszystko i wciąż nic nie rozumiem. Dlaczego tak jest? W nocy spać nie mogłem bo w czasie gdy zasypiałem ktoś się w akademiku napierdolił i zaczął rozrabiać, także dzisiejsza wizyta w łazience do najmilszych nie należała - burdel jakich mało. To jeszcze w nocy miałem coś co niektórzy nazwali by koszmarem. Sen dziwny tak jak ja, coś o mnie, wężach oraz małpach. Byłem ostatnim człowiekiem na ziemi (a bynajmniej inni ludzie we śnie nie występowali) i zacząłem żyć na zasadach dżungli. Do tego należałem do jakiegoś stada. A obudziłem się w momencie gdy miałem walczyć (tak ja i walka) z jakąś krwiożerczą małpą (nawet węże nie były w stanie jej zabić - a tych bał się cały las). Już szykuję się do ataku, a ta małpa mnie znienacka i wybudziłem się jak na wszystkich filmach (duże oczy, ale bez krzyku). Potem wróciłem do snu i spałem do dziewiątej. Wczoraj wieczorem obejrzałem sobie 14-sty odcinek 5-tego sezonu CSI:NY, może dlatego miałem ten koszmaro-sen. Na pocieszenie dzisiejszego dnia puszczam sobie co jakiś czas ten utwór.
Cudowny, prawda? Napełnia mnie on optymizmem, ale jutro i tak javy nie zaliczę. Nie ma szans.

Brak komentarzy: