piątek, 17 grudnia 2010

Małe podsumowanie obejrzanego anime w tym roku.

Ubiegły rok skończyłem z wynikiem 44.5 dnia oglądając anime (od pierwszej klasy liceum) ten rok zakończę z wynikiem 49.5 dnia (czyli 5 dni non-stop). Możliwe, że wynik ten do końca roku zmieni się na 49.7, ale jest to mało prawdopodobne.

Oto lista anime które ukończyłem oglądać w 2010 roku:

  1. Suzumiya Haruhi no Yuuutsu (2009) – rozpoczęte 17 grudnia 2009,
  2. Death Note Rewrite –pełnometrażowy film numer 2,
  3. K-ON! – moe, moe,
  4. Evangelion: 2.0 You Can (Not) Advance – specjalnie obudziłem się o 6 rano by przed zajęciami na 9 skończyć!
  5. Fullmetal Alchemist: Brotherhood – rozpoczęte 6 kwietnia 2009 roku,
  6. K-ON!! – jeszcze więcej moe, moe,

Jak widać lista zbyt długa nie jest, ale długość się nie liczy, liczy się jakość! Jeżeli w 2009 roku kupiłem mój pierwszy magazyn o A&M (kilka numerów) to w tym roku, nie dość, iż posiadam pełną kolekcję 2 z 3 magazynów ukazujących się obecnie w Polsce, to jeszcze kupiłem 2 anime oraz 1 hentaja (specjalnie dla broszurki dołączanej razem z nim).

A jakie anime kupiłem? Trinity Blood (4xDVD) oraz Evangelion: 1.11 You Are (Not) Alone (1xBlu-ray+1xDVD materiałów dodatkowych). Z powodu chęci kupienia anime na Blu-ray musiałem kupić jakiś napęd to odtwarzania takich płyt, do tego aby móc się cieszyć filmem FullHD przydałby się jeszcze monitor przynajmniej FullHD. I tak:

  1. Edycja kolekcjonerska Evaneglion 1.11 200zł
  2. Napęd Blu-ray z możliwością nagrywania DVD 311 zł
  3. Monitor FullHD 23.6” 612zł

Nie muszę chyba mówić, iż radocha podczas oglądania była przeogromna! Co prawda monitor mam od niecałych 2 tygodni (gdy napęd oraz film nabyłem już we wrześniu), ale na 17” monitorze Evageliona 1.11 źle się nie oglądało.

Świat A&M nie kończy się tylko na A&M, istnieje jeszcze takie coś jak dodatki. I tak pierwszym dodatkiem ze świata A&M który kupiłem był brelok do telefonu z FMA oraz Pocky (zwykle paluszki oblane zwykłą czekoladą, tylko strasznie drogie), w zamawianej edycji kolekcjonerskiej Evangeliona 1.11 była figurka (moja pierwsza figurka), a od wtorku jestem posiadaczem zegarka Edwarda z FMA – przynajmniej bardzo podobny jest) oraz kolejne Pocky – raz na jakiś czas można kupić 20 paluszków za 10zl.

DSC00232

Ta Pocky jedyne słodycze, które nie zjem od razu, tylko trzymają się 2-3 dni. Ech za godzinę będę za pewnie w trasie UZ-przystanek MZK koło PKP.

Życzę wszystkim wesołych świąt oraz szczęśliwego nowego 2011 roku!

sobota, 2 października 2010

Takie komputery to tylko w MM…

Karty graficzne z 512GB RAM tylko w MM:

Zdjęcia-0147

Zdjęcia-0148

wtorek, 21 września 2010

10 lat od operacji…

Dziś koło 22 (godziny pewien nie jestem) minie 10 lat od mojej operacji. Pisać nie będę posłużę się skanem:10_lat_temu

sobota, 4 września 2010

Zmiana serwera, na którym znajduje się AMV

Już było blisko 1600 wyświetleń, kiedy to dostałem e-maila od YouTuba. Film narusza prawa należące do Sony Music Records. Ech… i jak tu żyć z wielkimi korporacjami, także film na YouTubie w chwili obecnej nie będzie dostępny. Być może w przyszłości będzie dostępny, ale nie liczyłbym na to. Uznałem, iż jedynym wyjściem będzie upload AMV na inny serwis i nadanie mu trybu filmu prywatnego.

poniedziałek, 30 sierpnia 2010

Nie inwestuj w płyty, zainwestuj w duży DYSK.

Na początku Kwietnia bieżącego roku kupiłem dysk o pojemności 1500GB/~1396GiB za 415zł. Już wtedy z prostych wyliczeń wyszło mi, iż zakup takiego dysku na dłuższą metę będzie bardziej opłacalny niż zakup 320 płyt (a to dopiero początek).

Ok teoretycznie 320 płyt za 1 zł daje 320zł czyli względnie jest się przy zakupie płyt 95zł do przodu, ale szczerze komu 10 na 10 płyt dobrze się nagrało? Wiem dużo zależy od płyt ale zakładam, że z 1 na 10 płyt jest coś nie tak (nie nagrała się, danych nie można odczytać itp.). To należy dokupić kolejne 10% z 320 płyt co daje 32 płyty z tych 32 płyt kolejne 10% miało usterki to dla równego rachunku kupujemy kolejne 4 płyty (0.2 płyty nie sprzedają). Daje nam to łącznie zakupionych 356 płyt (59zł do przodu względem dysku).

Dobra zakupiło się i nagrało płyty teraz należy je gdzieś trzymać, można trzymać w kopertach cena koperty to 10gr czyli kolejne 32zł na koperty (zakładam, że do koperty ładuje się 1 płytę) na płytach w dalszym ciągu jest się na plus 27zł. Oczywiście można do koperty ładować więcej płytek (nawet do 5 – ale wtedy ciężko się je wyciąga). Najbardziej optymalnie będzie 2 płyty do 1 koperty. W takim przypadku płyty okazały się tańsze o 43zł.

Szczerze nie chce mi się szukać czegoś na 320 płytach, które są ładowane 1 do 1 koperty. Lepszym rozwiązaniem będzie etui na płyty 3 x 100 oraz 1 x 20 na skąpcu sprawdziłem ile kosztuje najtańsze etui na 100 płyt wychodzi około 10 zł, także zakładam, iż na 20 płytek będzie za 3 zł. Daje to 33 złote (a należy pamiętać, iż takie najtańsze etui może być do kitu). W tym przypadku oszczędziło się 26 złotych i przeszukiwanie płytek jest szybsze.

A podpisanie płytek? No tak pisak na płyty należy kupić zakładana cena to 5zł, w razie czego kupujemy 2 w końcu 320 płyt będzie trzeba podpisać. 27-10=17zł, 26-10=16zł. Widać już, że płytki stają się coraz mniej opłacalne.

Należy pamiętać, iż wszystkie te wliczenia są oparte na założeniach, cena płytki DVD to 1zł, koperty 10gr, najtańszego etui na 100 płyt 10zł, a na 20 za 3zł, pisaki po 5 złotych, ale równie dobrze płyta może kosztować 80gr jak i 2zł (płyty z LightScriblem) koperta od 5gr do 15gr, a najtańszego etui nie opłaca się zamawiać przez internet, lepiej kupić droższy w jakimś hipermarkecie. Ale czy można być pewnym jakości płyt DVD za 80gr? Równie dobrze każda płyta może zostać idealnie nagrana. Założenia mogą zabić człowieka.

Wychodzi na to, iż stare dobre płytki DVD w dalszym ciągu są tańsze. Ale jak pisałem we wstępie wtedy był początek kwietnia, dziś jest koniec sierpnia, czyli jakby nie patrzeć 4 miesiące. A przez ten czas cena płyt nie uległa zmianie, a dyski potaniały. W chwili obecnej dysk o pojemności 1500GB na komputroniku kosztuje 399zł, czyli w ten sposób cena płytek oraz dysku się wyrównała! Różnica 1zł to już nie różnica. A należy przy tym pamiętać, iż podana cena jest z komputronika – a tam jest trochę drogo. Przed napisaniem artykułu byłem na skąpcu by sprawdzić ile kosztuje najtańszy w Polsce dysk o pojemności 1500GB cena mnie przeraziła tylko 289zł. Czyli już sam zakup płytek względem dysku jest nieopłacalny.

Ok, ktoś może powiedzieć, ale płytki można przenosić a takiego dysku (a ciągle mówiłem o dysku wewnętrznym) ciężko jest przenosić. To specjalnie podaje najniższą cenę dla zewnętrznego dysku o pojemności 1500GB 348zł. Zaciekawiło mnie także ile waży 1 płyta DVD po nie długich poszukiwaniach znalazłem 16 gramów. Waga dysku wewnętrznego o pojemności 1500GB to około 750 gramów, zewnętrzny do 3kg. 320płyt po 16 gramów daje 5 kilo i 120 gramy (a to tylko waga płyt). Objętość płyt wyniesie 3,617 dm3, gdzie objętość wewnętrznego dysku 3.5 cala wnosi ~0,4dm3 a zewnętrzny załóżmy, że jest o te 0,2dm3 większy czyli ~0,6dm3. Myślę, że w tej chwili udowodniłem, iż zakup płyt DVD w stosunku do dużych dysków twardych jest nieopłacalny!

Dobra są jeszcze płytki Blu-ray, także sprawdzić po ile są płytki BD-ROM 25GB ceny zaczynają się od 6,68 za 1 sztukę. Dysk 1500GB = 60 płyt BD-R 25GB, 60 razy 6,68 = 400,8zł a najtańsza nagrywarka BD-RW kosztuje zaledwie 450zł. Waga (zakładając, iż BD-ROM waży tyle samo co DVD) wyniesie w tym przypadku 960 gramów a objętość 0,678dm3. Dyski górą.

A poniżej zamieszczam tabelkę. Na jednej płycie DVD za 1 zł mieści sie 4,7GB danych, jeżeli wynik za dysk jest powyżej 4,7 to sam zakup dysku jest bardziej opłacalny niż zakup płytek, które pomieszczą taką samą ilość danych.

Pojemność w GB

Ile mieści płyt DVD

Najtańszy dysk wewnętrzny (GB/cena)

Najtańszy dysk zewnętrzny(GB/cena)

Najtańszy dysk na komputroniku (GB/cena)

2000

425,53

409 (4,89)

479 (4,18)

559 (3,34)

1500

319,15

289 (5,19)

348 (4,31)

399 (3,76)

1000

212,77

218 (4,59)

279 (3,58)

279 (3,58)

800

170,21

209 (3,83)

brak

259 (3,09)

AMV ponad 1500 wyświetleń…

Poniższe AMV zostało wyświetlone ponad 1500 razy.

Dlaczego gry na PlayStation 4 oraz Xbox 720* nie będą korzystały z płyt Blu-ray…

…a cartridge** wrócą do łask. Zarówno Sony jak i Microsoft uważają, iż zarówno Move jak i Kinect*** wydłużą żywotność PS3 jak i X360 do 2015 roku, chociaż na mój rozum kolejna generacja konsol pojawi się w okolicy gwiazdki 2013 roku. Czyli od dnia dzisiejszego daje trochę ponad 3 lata.

Skoro nie Blu-ray to na czym będą przechowywane gry? Na cartidge’ach opartych o pamięć flash dziś cena najtańszego pendrive który ma pojemność 8GB kosztuje <50zł za 3 lata w tej cenie powinny być pendrivy o pojemności większej niż 64GB, 4 lata temu za tą cenę ciężko było dostać pendriva 128MB (czyli jakby nie patrzeć 64 razy mniej pojemnego!). Należy przy tym pamiętać, iż podaje ceny dla gotowego produktu. Co prawda najtańsze płytki BD-ROM 25GB kosztują dziś około 7zł, jednakże czy ktoś widział aby film na BD-ROM był za tą samą cenę co na DVD (a różnica w cenie nośnika wynosi tylko 6 zł).

Czym będą cartidge NGK? Będą to zwykłe pandrajvy z nietypowym stykiem (na bazie portów SATA III, lub USB 3.0), dzięki któremu będzie można uzyskać wysokie prędkości odczytu –> patrz dyski SSD.

Nie należy zapominać także o cyfrowej dystrybucji. Jeżeli dytrubucja gier zostanie mądrze przemyślana, czyli najpierw ściągną się dane niezbędne do jej uruchomienia (przecież elementy z końca nie są potrzebne na początku), a w tak zwanym międzyczasie kolejne części będą się ściągać, a same gry w cyfrowej dystrybucji będą tańsze niż w wersji pudełkowej to wróże jej samych sukcesów. Na łączy 1Mb w ciągu 24 godzin przy maksymalnym wykorzystaniu łącza da się ściągnąć ponad 10GB danych (czyli grę która mieści się już na jednej płycie DVD9). Może nie najlepszym przykładem (o co mi chodzi) są 2 mi znane casulowe gry MMORPG FreeRealms oraz Clone Wars Adventures mianowicie najpierw ściąga się mały klient (odpowiednio 50 i 25MB) a dopiero w trakcie chodzenia reszta gry (przy tych grach łącze 1Mb daje rade). Właśnie znalazłem sobie temat na kolejny wpis (choć oczywiście nie musi być to następny wpis), w nim bardziej rozwinę swoje myśli na temat najlepszej formy cyfrowej dystrybucji.

Mówiąc krótko cyfrowa dystrybucja wraz z pamięcią flash uśmiercą gry na Blu-ray. Na Blu-ray mogą być filmy, gry niekoniecznie – twórca Grand Turismo 5 zaleca instalacje gry na dysku niż granie z płyty oto źródło, jeszcze lepsze źródło.

* – prawdopodobne nazwy konsol następnej generacji.
** – w niektórych kręgach bardziej znane jako dyskietki.
*** – nazwa Natal bardziej mi pasowała.

poniedziałek, 23 sierpnia 2010

Unreal II a Windows 7 x64 czyli wirtualizacja 3D

Biedronka okres wysypu gier, 10 zł za grę. W wysypie min. Unreal Antologia (Unreal, Unreal Tournament, Unreal II, UT2004). 4 dobre gry w cenie jednego hitu kioskowego, pierwsza myśl brać (dobrze, że drugiej nie było). Szczęśliwy z zakupu zainstalowałem całą Antologię by sprawdzić jak działają gry pod Windowsem 7 x64. 75% gier zadziałało. Niestety Unreal II nie trybił nie ważne co bym robił gra się nie uruchamiała. Rozwiązaniem problemu pewnie byłaby instalacja Windowsa XP, ale ona w grę nie wchodziła. Zapewnie pod linuksem też jakoś udałoby się grę uruchomić.

Na szczęście mamy 2010 rok i wirtualizacja ma się coraz lepiej (także ta 3d). Na pierwszy ogień poszedł VirtualBox 3 – potrafi on już jakoś wirtualizować Direct3D, ale wydajność jest marna. Unreal II uruchomił się, ale niestety wyjść z gry się nawet nie dało (wskaźnik myszy latał po ekranie). Padło więc na VMware Playera 3 – tutaj gra chodzi znakomicie, chłopaki od VirtualBox’a muszą się jeszcze sporo nauczyć.

Oto krótki przewodnik jak sprawić by gra, która pod Windowsem 7 x64 nie działa zadziałała na wirtualnym Windowsie XP.

1. Jeżeli posiada się licencję na Windowsa 7 Professional, Enterprise lub Ultimate należy ściągnąć Tryb XP (XP Mode) ze strony http://www.microsoft.com/Windows/virtual-pc/download.aspx, plik waży około 440MB. Natomiast jeżeli nie posiada się licencji na wyżej wymienione opcje Windowsa 7 to należy zaopatrzyć się w płytę z Windowsem XP.

2. Ściągnąć VMware Playera ze strony https://www.vmware.com/tryvmware/index.php?p=player&lp=1, ale wcześniej należy założyć konto (rejestracja jest darmowa). Plik z instalką VMware Playera waży 105Mb (wersja dla Windows).

3. Zainstalować tryb XP / przygotować płytę z instalką Windowa XP.

4. Zainstalować VMware Playera (wymaga restartu).

5. Jeżeli instalacja XP-eka ma iść z trybu XP przejdź do punktu 6 jeżeli z płytki przejdź do punktu 8.

6. Uruchomić VMware Playera. Z menu File wybrać Import Windows XP Mode VM zostanie zaimportowany tryb XP.

7. Uruchomić maszynę, uruchomi się instalator XP-ka a w międzyczasie powinny zacząć się ściągać VMware Toolsy (narzędzia i sterowniki maszyny wirtualnej) około 50MB. Przejdź do punktu 10.

8. Uruchomić VMware Playera. Z menu File wybrać Create new Virtual Machine, wskazać dysk z instalką Windowsa XP. W następnym oknie można wprowadzić klucz produktu oraz stworzyć pierwszego użytkownika – przyspieszy to trochę instalację.

9. W kolejnej oknie wpisać nazwę maszyny. Następnie utworzyć dysk. Potwierdzić dane i uruchomić maszynę.

10. Pozwolić się zainstalować Xp-ekowi. A jak instalator spyta o sterowniki kliknąć Anuluj.

11. Po instalacji systemu z menu Virtual Machine wybrać Install VMware Tools (lub Update VMware Tools). Instalator narzędzi powinien sam się uruchomić. Zainstalować narzędzia i zrestartować maszynę wirtualną.

12. Zainstalować grę i sprawdzić czy działa. Unreal II działa.

niedziela, 22 sierpnia 2010

Odnalazła się zagubiona płyta z TR:L

O poszukiwaniach płyty pisałem w tym wpisie. Dziś po powrocie siostry, która była na wakacjach płyta wróciła, tak jak pisałem płyta była pożyczona. W takim razie odnalazły się moje wszystkie płyty z grami. Dzieciaki wróciły z 2 tygodniowych wakacji, także musiałem zainstalować simsy na ich* komputerze. Jakbym simsów nie zainstalował rodzeństwo marudziłoby: “gdzie są simsy”.

* – komputer jako tako należy (w głównej mierze) do rodzeństwa, choć kasę w niego władowałem oczywiście ja i starszy brat.

czwartek, 19 sierpnia 2010

Stare dobre czasy… “Historia WINOr_MZT z komputerami oraz konsolami” @ AM Komputery numer 24 (Czerwiec 2007)

Era 8-bitowców

Mój pierwszy raz był z konsolą (bo konsola to też komputer - tyle, że do grania, chociaż ostatnio i to się zmienia) RAMBO (widzę wasze zdziwienie młodzi czytelnicy) było to w roku podajże 1994 - miałem wtedy 6 lat. Ta oto wspaniała konsola jest klonem ATARI 2600 (coraz większe zdziwienie widzę na waszych twarzach), chociaż gry z ATARI 2600 nie chciały się na niej uruchomić - wynik testów przeprowadzony kilka lat temu. Ale to nic w końcu miała ona wbudowane gry w sobie - znane hity z ATARI 2600 oczywiście.
Nastał rok 1996 bądź 1997 (stary już jestem) "popracowałem" i zarobiłem ze 60 złotych i wydałem je oczywiście na... Pegasus-a, wspaniałą konsolę, która jest klonem NES-a. Pamiętacie te słynne 9(...)9 gier na jednym kartridżu? Bo ja jak najbardziej, zwłasza ich wspaniały żółty kolor. Pamiętam iż gry pod Pegasus-a kosztowały 10-20 złotych za sztukę.
Nastał rok 1999 - brat odkupił ATARI XE System (8-bitowy komputer ATARI 65XE z zintegrowaną grą w ROM-ie) za jedyne 60 złotych ;). Do roku wielkanocny 2002 roku poszło z górki, 2 razy ATARI 65XE, kaseciak do nich, 2 razy Commodore C64, kaseciaki do nich oraz drukarki igłowe, ATARI 2600 JR. To tych maszynek mnóstwo "pożyczonych na czas nieokreślony" gier oraz odkupionych gier (najstarsze kartridże do małego ATARI miały metalowa obudowę).
Od roku 1994 do 2002 grałem w mnóstwo gier starszych ode mnie nawet 10 lat (i dalej mam gdzieś schowane te gry). Pierwsze gry w przestrzeni 3D na małe ATARI - "symulatory" statków kosmicznych. Wgrywanie gier przez magnetofon nawet 40 minut - bezcenne godziny spędzone przy jednym tytule. Oczywiście w tamtych produkcjach nie było funkcji zapisu, chociaż jedna gra na C64 miała. Do tego pewna gra na C64 na stale zapisała się w mej pamięci, miałem ją pod tytułem VERNER 100%, żyłeś w dwudziestoleciu międzywojennym zajmowałeś się handlem i uprawą kawy, herbaty, tabaki właściwie na całym świecie. Brałeś udział w aukcjach dzieł sztuki - polecam. Od 1999 uczyłem się programować w BASIC-u.

Era PC

Nastała Wielkanoc 2002 roku przesiadłem się właściwie na PC (od połowy 2002 rzadko gram na 8-bitowcach). Pierwszy PC nie był zbyt super, ale w Fifę 2001 dało się nawet grać. A był to PC o konfiguracji: Intel Celeron 466MHz, 64MB RAM, S3TRIO3D 4MB, 8GB dysk, Cdx40. Komputer do kwietnia 2005 był rozwijany, najpierw zmieniłem kartę na nVIDIĘ RIVĘ 128 8MB później na nVIDIĘ RIVĘ TNT 2 M64 32MB, dokupiłem kartę dźwiękową YAMAHY, z 64MB RAMU, zrobiło się 128Mb by na końcu mieć 192 MB. Na końcowej konfiguracji (po przykręceniu procka do 582Mhz) można było uruchomić GTA: Vice City, a gdy przez pewien czas brat pożyczył mi RADEONA 9200SE nawet super płynnie chodził. Dokupiłem kartę sieciową oraz napęd COMBO i na tym żywot pierwszego PC przy mnie się zakończył właśnie w kwietniu 2005 roku gdyż....
Kupiłem nowy PC, mój drugi PC musiał co nieco pożyczyć z pierwszego: dysk i napęd Combo. Ale to było cudo (średniawe, ale jednak cudo) AMD Sempron 2200+ [Socket A], 256Mb RAM, zintegrowana karta dźwiękowa, sieciowa oraz graficzna jakiś SIS. Od razu doszedł dysk 2.5Gb. Czas mijał a ja go ulepszałem, kupiłem RADEON-a 9550 Sapphira, kupiłem dodatkowe 256MB razu, oraz dysk 250GB. Niestety długo on ze mną nie pobył, ponieważ...
Już na wakacje 2006 roku znowu zmieniłem kompa. Oczywiście ze starego wyciągnąłem dysk i napęd Combo (swoją drogą napęd Combo był w moich wszystkich 3 PC do tej pory - jego wielki sukces). Na AMD Sempron 2800+ [AM2], 512Mb RAM'u, zintegrowana karta dźwiękowa, sieciowa oraz graficzna (GeForce 6100). Od wakacji minęło sporo czasu i dokupiłem co nieco: recenzowanego przeze mnie RADEON-a X1600Pro ASUS-a, dodatkowe 512Mb RAMU, nagrywarkę DVD-RAM.
Od Wielkanocy 2002 do dzień dzisiejszy grałem w mnóstwo gierek (przeważnie z CDA). Niektóre gry musiały poczekać na nowego kompa, niektóre zaciekawiły mnie na wiele godzin, ale większość na kilka chwil, by później zniknąć z mego HDD. Najwspanialsze gry dla pierwszego PC to NFS: Porsche 2000 oraz Warcraft III z dodatkiem, dla drugiego to FarCry a dla obecnego Test Drive Unlimited oczywiście oryginał, a nie tam jakaś piracka wersja. Zapomniałbym o serii The Sims - mówcie co chcecie, ale życie elektronicznych ludzi bardzo mi się podoba.

Przyszłość dalej PC.

W niedalekiej jak dla mnie przyszłości, tak gdzieś w Sierpniu roku 2008 mam zamiar znowu zmienić kompa. Po dzień dzisiejszy na kompy (nie na gry do niego) wydałem tak z maksymalnie 3500 złotych. I na tym zakończę moją historię zmian komputerów oraz konsol.

środa, 18 sierpnia 2010

Stare dobre czasy… “Mega kontra OpenOffice.ux.pl vs MS Office 2003” @ AM Komputery numer 24 (Czerwiec 2007)

Uwaga długi wpis! Poniżej znajduje się praca zbiorowa, w której uczestniczyło aż 4 redaktorów AM Komputery, zawarte w poniższym tekście zdania mogły przez ponad 3 lata ulec zmianie. Wszytsko zaczęło się od tekstu Jedi Bartka w numerze 18 AMK, następnie była moja kontra w AMK #21. A poniższa praca ukazała się jak podano w tytule. Moje obecne zdanie zostanie napisane kursywą.

Jedi Bartek (Re) : Po przeczytaniu kontry do mojej recenzji MS Office'a bardzo się ucieszyłem. Czym? Materiałem na kolejny tekst. WINOr przedstawił swoje argumenty przeciw MSO, jednak umieścił tu kilka luk. Postanowiłem to sprostować (i być może zachęcić więcej osób do polemik, ku chwale AMK!).
Słowami wstępu: nie stoję tu po stronie MS Office, jednak nie widzę też żadnej przewagi OO, nie licząc tego, że jest darmowy (to jednak powoduje, że OO jest lepszy, bo "skoro nie widać różnicy, to po co przepłacać?"), tym niemniej, na polu jakości są na równym poziomie. Mimo tego mam zamiar porównać całość, więc i cenę (w wypadku OO jej brak) biorę pod uwagę.

WINOr_MZT : Będzie to walka najważniejszych aplikacji OpenOffice'a oraz M$ Office'a.

Jedi Bartek : Chcę wam przedstawić twór bardzo popularny, ale nie recenzowany (chyba, czytam AMK od 8 numeru). Jest to Pakiet Office 2003. Większość z was zna ten pakiet. To programy biurowe wszelkiej maści. Poznajmy je po kolei.

WINOr_MZT : Jedi Bartku, a może Bartku Jedi, ale AMK ma wyszukiwarkę, mogłeś sprawdzić ;). Zamiast OpenOffice będę pisał OO. No to zaczynamy ;)

Walka 1: M$ Word vs OO Writer.

Jedi Bartek : Najpopularniejszy to Word. Edytor tekstu, który jest znacznie usprawnioną wersją Word Pada. Możemy w nim bardzo dokładnie opracowywać wygląd tekstu. Czcionka, jej wielkość, interlinia, kolor to podstawy. Ponadto możemy tu wyrysować podstawowe figury geometryczne (w trochę utrudniony sposób, ale cóż). Możemy też zwiększać lub zmniejszać wcięcie, zrobić podkreślenie. Zaawansowańsze opcje to wstawianie hiperłączy, tabel itp. Ale czymś, co tak Worda wyróżnia, jest co innego. AUTOKOREKTA! Programik poprawia nasze drobniejsze literówki, czasami orty. Funkcjonalność jest trochę mniejsza, gdyż jeśli literówek jest więcej, Word pokaże tylko, że jest błąd, a my sami musimy go poprawić. Podobnie gdy mogą być dwie wersje wyrazu z literówką. Słownik ma niestety spore braki, na przykład słowo Jedi wytyka jako błąd (ale można takie wyrazy do słownika dodać). Niemniej, braki te są przyćmione przez jedną rzecz. Word obsługuje kilkadziesiąt języków! Ponadto można dodać, że Autokorektę można modyfikować, wstawiać słynne Word Arty, kliparty, wklejanie i wycinanie jest bardzo funkcjonalne.

WINOr_MZT : Hmm, w OO Writerze są takie same funkcje. Worda nie wyróżnia Autokorekta w OO też jest. Word Arty z M$ OFFICE to Fontwork'i w OO. Do tego OO Writer potrafi zapisać plik do PDF-a. Właściwie bez problemu czyta i zapisuje pliki Worda słynne .DOC. Do tego obsługuje więcej formatów plików niż Word. Po pierwszej rundzie 1:0 dla OO.

Jedi Bartek (Re) : I tu się zgodzę - w Writerze są te same funkcje, a jego przewagą jest wspomniany zapis w PDF i odczytywanie plików konkurencji.

ZappeR : Jednak muszę tu dopisać pewną uwagę: autokorekta w OO jest szczerze mówiąc beznadziejna. Co do PDF-ów, Office 2007 obsługuje już je. I małe przypomnienie: OpenOffice powstał w połowie 2003 roku, zaś Office 03 na początku. Tak, więc dziwnym by było gdyby właśnie OpenOffice nie zawierał czegoś nowego w stosunku do M$. A teraz OO w stosunku do Office 2007 nie prezentuje się już tak ekstra (i nie chodzi mi tu o zmieniony sposób obsługi). Jednak w tym wypadku jestem skłonny dać 1:0 dla OO (mimo, że prywatnie jestem po całkiem innej stronie barykady).

WRIM : Trzeba jednak pamiętać, że opisywana przez Bartka wersja Office to 2003, więc naturalne jest, że nie zapisuje plików w formacie PDF.

WINOr_MZT (Re) : OpenOffice powstał na podstawie StarOffice 5.2 w roku 2000 - źródło www.pl.wikipedia.org. Wynika z tego, że zapis do plików PDF OO miał już w roku 2000. Czyli 1:0 dla OO w dalszym ciągu. Chociaż wtedy OpenOffice zapewne był w wersji ALFA.

Walka 2: M$ Excel vs OO Calc.

Jedi Bartek : Kolejny program to Excel. Najsłynniejszy program do arkuszy kalkulacyjnych. Być może najbardziej skomplikowany w obsłudze, jest jednym z programów o największych możliwościach. Obsługuje wszelkie rodzaje zeszytów kalkulacyjnych. Można w nim wstawiać różne tabele, prowadzić obliczenia, można w nim robić faktury itp. Ponadto posiada swój odpowiednik Autokorekty, który sprawdza błędy matematyczne w arkuszach. Excel potrafi przeprowadzić działania na gigantycznych liczbach wszelkiego rodzaju, a jego arkusze stanowią nieodłączny element każdej bazy danych. Choć w zastosowaniach domowych zbyt popularny nie jest, to jeśli w jakimś komputerze biurowym tego programu nie ma, możecie u bukmachera obstawiać, kiedy firma z tym komputerem upadnie:-) Ogólnie rzecz biorąc, program ten stanowi nieodłączny element naszego życia;-)))

WINOr_MZT : Jak napisał WRIM, zamiast Excela używają OO Calc i mają szanowny M$ w czterech literach. Wszystkie wymienione przez ciebie funkcje OO Calc też posiada. A i bez problemu czyta i zapisuje pliki M$ Excel i wiele innych formatów. 2:0 dla OO.

Jedi Bartek (Re) : Tu jednak muszę coś sprostować - Calc jest równie funkcjonalny, co Excel. Czemu więc Calc dostał punkty, a Excel nie? Może według jakiejś zasady wszelkie wątpliwości należy rozstrzygać na korzyść OO? Tragiczne po prostu:( Według mnie obie aplikacje powinny dostać po punkcie - 2:1

ZappeR : Jeżeli już ma być po prawdzie, to powinien być remis. Jeśli OO jest identyczny co do Excela to nie ma mowy o wygranej OO. Remis powinien być jak byk!

WINOr_MZT (Re) : Co do punktacji liczona ona była ze wzoru:
jeżeli funkcjonalnośćOO=funkcjonalnośćM$ to punktOO=punktOO+1
jeżeli funkcjonalnośćOO<funkcjonalnośćM$ to punktM$=punktM$+1
Funkcjonalność jest liczona jak dla mnie. Dlatego nadal 2:0 dla OO.

Jak widać wzór zrobiony pod Opena, należy zauważyć, iż chłopaki o przyznawanie punktów nie kłócili się w pierwszym punkcie tylko w dopiero w drugim.

Walka 3: M$ Power Point vs OO Impress.

Jedi Bartek : Poza Excelem od hojnego Microsoftu dostajemy też Power Pointa. Tym programem możemy stworzyć prezentację. Wymyślamy tytuł, podtytuł, wklejamy obraz, być może rysujemy go (ale tak jak w Wordzie, więc dno). Ponadto mamy tam większość funkcji Worda, trochę z Excela. Wybieramy układ slajdu, ew. schematy wyświetlania, tempo możemy nawet wgrać narrację. Jak to w Office możemy wstawić tabele. Opcji jest mnogość, ponadto można wkleić film/muzykę. Jest tam wiele innych opcji, których wymiana nie ma głębszego sensu. Ujmę to tak: swoją prezentacje możemy bardzo dokładnie zaprojektować. Program jest o wiele wygodniejszy niż Excel.

WINOr_MZT : Witam nazywam się OO Impress jestem twoim darmową alternatywą. Powoli zaczynam cię przerażać, potrafię to co ty, czytam i zapisuje twoje pliki (z brakiem lub częściowymi problemami). Lubię Macromedia Flash, fajny formacik swoją drogą. Dziękuje, że chciałeś mnie wysłuchać M$ Power Point. 3:0 dla OO

Jedi Bartek (Re) : Tu również popieram, jednak ze względu na poprzednią poprawkę, muszę ponownie poprawić wynik: 3:1 dla OO.

ZappeR : Pracowałem w OO Impress i wcale nie jestem nim zachwycony. Program musiałem zainstalować, gdyż miałem do zrobienia pilną prezentację na konkurs. Płytka z Office'm dziwnym trafem zawieruszyła się. Jak wspomniałem musiałem oddać pracę na konkurs. Mimo, że prezentacja zawierała mnóstwo plików multimedialnych (w tym wspomniany przez WINOR-a: Flash), to jednak nie spisała się znakomicie. Były pewne problemy z włączaniem się niektórych efektów, prezentacja potrafiła się nawet zawiesić. Jeszcze gorzej było gdy zapisałem prezentację w formacie PowerPointa. Część efektów znikła, hiperłącza nie działały. Nigdy bym nie był skłonny dać punkt OO. Jest o wiele gorszy od PowerPointa i nikt mi nie wmówi, że nie (co do tej prezentacji i tak później odnalazłem płytkę i musiałem od nowa ją robić). I jeszcze jeden mały szczególik, który Jedi ominął: otóż PP potrafi zapisać prezentację jako stronę www. Mimo, że da się ją tylko uruchomić w IE, to jednak jest to dość ciekawy pomysł, którego brakuje w OO. A więc 1:0 dla PowerPointa.

WINOr_MZT (Re) : Co do prezentacji i nie tylko, należy pamiętać, że dokumenty M$ Office są zapisane w trybie binarnym (czyli zamkniętym), przez co dostęp do źródła pliku jest utrudniony. Ale zauważyłem, iż z każdą wersją OO prezentacje M$ Office są coraz lepiej obsługiwane. Po wyczytaniu pretensji ZappeR-a dam ten punkt dla aplikacji Microsoft-u wynik 3:1

Jak widać wzór na przyznawanie punktów przyznawania podczas odpowiedzi chyba sie zmienił, w zasadzie to pewnie doszło coś w stylu: jeżeli podaba_mi_sie_uzasadnienie to punktM$++; (średnik chyba już z przyzwyczajenia postawiłem)

Walka 4: M$ Access vs OO Base.

Jedi Bartek : Program o największej liczbie opcji i stopniu zaawansowania: Access! Tym programem tworzymy bazy danych najrozmaitszego rodzaju. Wybieramy rodzaj bazy danych i zaczynamy. Wprowadzamy tabele najrozmaitszego rodzaju, wybierając ich wygląd. Jakie mają być pola i tak dalej. Można stworzyć bazy danych niesprecyzowanego rodzaju, lub mieszankę różnych kategorii. Tworzymy tabele w widoku projektu, czy też w kreatorze. Leniwi mogą zaimportować gotowy szablon (nawiasem mówiąc, może ktoś chce kupić pakiet szablonów Access za drobną sumkę:-)). Bazy danych możemy wykorzystywać do celów biurowych, domowych, lub dla zabawy. Program zawiera mnóstwo opcji, tak jak np. Power Point. Do tabel dołączyć możemy, makra, moduły, kwerendy itp. Maniacy, jak ja, mogą przy odrobinie wysiłku, zrobić bazę danych na dwa gigabajty.

WINOr_MZT : If OO Base = M$ Access then M$ Access is "niepotrzebny". Pracowałem na Accessie w szkole, ale gdy ukazała się beta OO 2, oznaczona jako OO BETA 1.9 coś tam ;) poznałem OO Base, co prawda M$ Access jest trochę łatwiejszy, ale z każdą wersją OO Base jest coraz bardziej dokładny i ma coraz więcej ułatwień. Chociaż może nie wszyscy to zauważają. W tym pojedynku remis 1:1 gdyż OO Base do pracy wymaga Javy (czytaj Dżawy), a Java czasem się wiesza. CZEMU UŻYWAM WERSJI 1.6.0-beta2 ? Wynik 3:1 dla OO.

Jedi Bartek (Re) : Jedynie naturalna poprawka: 3:2 dla OO.

ZappeR : Tutaj jestem zgodny co do WINOR-a. OO Base jest całkiem niezły w obsłudze i gdyby nie parę drobnych błędów - byłby lepszy. Jednak Access mimo, że jest bliski ideału, nadal mu paru funkcji brakuje. Tak, więc remis :).

WINOr_MZT (Re) : Problem, który miałem z OO Base był tylko w wersji 2.0.4 teraz używam 2.2.0 tego problemu nie mam. Punktacja 4:2. Tak swoją drogą czy nikt nie zauważył, iż wynik w mojej pierwszej polemice po tej walce powinnien być 4:1 dla OO?

Ostatnia walka: M$ Publisher vs OO Writer (znowu?)

Jedi Bartek : Przechodzimy do innego programu. Jest nim Publisher. To nim drukowany był mój dyplom za średnią 4,7:-). Możemy w nim tworzyć rozmaite pocztówki, nagłówki do gazet, dyplomy, zaproszenia, itp. Nie ma to jak własna drukarnia. Wybieramy w nim szablon, ew. tworzymy go od podstaw. Ustawiamy tło, tytuł, obrazek, kolory czcionek, wstawimy cliparty, takie dodatki jak obramowanie, pola tekstowe, ramki, a nawet możemy nakładać na siebie obrazy! Program ma dużo opcji, większość jest importowana z Worda.

WINOr_MZT : Podobne funkcje posiada OO Writer (opisywany wcześniej) ale znam trochę Publishera i wiem jakie to jest potężne narzędzie dlatego znowu remis. 4:2 dla OO i tu jest koniec pojedynku, walczyły najważniejsze aplikacje.

Jedi Bartek (Re) : A tu się już nie zgodzę - Publisher ma więcej funkcji (do publikacji), niż Writer i powinien dostać punkt i łącznie będzie remis - 3:3. Oj, ktoś tu chyba nie zna zasad sprawiedliwego oceniania...

ZappeR : Tak, naprawdę to WINORZ-e dziwny pojedynek dałeś. W tym wypadku Publisher powinien wygrać walkowerem. OO Writer to program do pisania tekstu, a nie składu, np. gazetek, informatorów itp. Remisu nie byłbym skłonny uznać. Z Publisher-a korzystam od dłuższego czasu (jestem redaktorem gazetki szkolnej) i choć próbowałem zrobić cokolwiek w Writerze, czy Wordzie, tak naprawdę to tylko Publisher się liczy. Pierwsza i ważna rzecz to możliwość podziału jednej strony A4 na dwie A5, możliwość wstawiania grafiki i odpowiedniej jej obróbki. Prostota w zmienianiu WordArtów, funkcje przezroczystości, kolumn. Dzięki Publisherowi można o wiele więcej zdziałać, naprawdę! Po podliczeniu wyników wychodzi: 4:3 dla M$ Office. Tak, więc zwycięzcą jest M$ Office!!!

WINOr_MZT (Re) : Zdania nie zmienię w tym pojedynku dalej remis 1:1 czyli 5:3 dla OO.

Tak to jest jak się chce porównać coś na czym się nie zna, publishera jak nie znałem tak dalej nie znam. Czyli jednak powinno być 4:3 dla OO. W końcu tylko krowa nie zmienia zdania…

6: Miniprogramy

Jedi Bartek : Pozostały nam: Info Path i Outlook. Outlook posiada po prostu opcje Outlook Expressa, przemodelowane i o ładniejszym interfejsie. Info Path zaś służy do robienia formularzy. Jest bardzo łatwy w obsłudze i użyteczny. Program posiada mnóstwo formularzy, można też łatwo tworzyć własne. Wstawiamy tam też Autokształty, Word Arty itp.
Reszta zaś, to drobiazgi: programik do obróbki obrazów, organizer klipartów, codo skanera i program konfiguracyjny pakietu.

WINOr_MZT : Jedi Bartku przedstawiłeś tutaj kilka niepotrzebnych programów. Ominę to szerokim echem ;)

Jedi Bartek (Re) : A absolutnie nie zgadzam się z wzięciem Info Patha, Outlooka i reszty za nieważnych. Przepraszam, ale na ocenę całości liczy się właśnie... całość! Może i Info Patha mogą zastąpić inne programy z OO, czy MSO - ale już Outlook i reszta?! Mogą być dla niektórych bezużyteczne, ale należą do pakietu i nie można ich zignorować - tym bardziej, że według mnie Office Picture Manager jest bardzo przydatnym programem. Za te dodatki coś się Office'owi należy - 4:3 dla niego.

ZappeR : Nie uważam, żeby Outlook był niepotrzebny. Jeśli jesteśmy zorganizowani, Outlook jest bardzo pomocny. Zawiera kalendarz, funkcję antyspamową i wiele innych ważnych funkcji. I jeśli prowadzić by pojedynek dalej, to Outlook wygrałby znów walkowerem!

WINOr_MZT : Jak napisałem, dla mnie te programy są niepotrzebne bo dla mnie funkcjonalność ich jest równa zeru. A pojedynek już zakończyłem chwilę wcześniej.

WRIM : Nie spotkałem się jeszcze z opinią, że klient poczty jest niepotrzebny, a jego funkcjonalność jest zerowa. MS Outlook dobrze wywiązuje się ze swojej roli i nie ustępuje w niczym swoim konkurentom.

7: Finał

Jedi Bartek : Przejdźmy do finału: podsumowania i oceny. Wielu uważa, że Office jest kiepski, bo zawiera "tylko podstawowe funkcje". Zwróćmy jednak uwagę, że to w nim po raz pierwszy pojawiły się te funkcje, więc o czymś to świadczy, że zostały one uznane za podstawowe. Office może nie jest programem nadzwyczajnym, ze wszech miar wyjątkowym. Jednak jest programem po prostu podstawowym. Zawiera mnóstwo programów bardzo przydatnych, użytecznych i funkcjonalnych. Jest drogi, fakt, 300 zł to dużo, ale jak to podzielić przez 7 programów i klika małych programików, wychodzi coś około 30 zł za program. Warto, naprawdę warto!

WINOr_MZT : Jak zobaczyłem twoją cenę za M$ Office to się uśmiałem, 300 złotych, chyba żartujesz tyle to kosztuje M$ Office, ale w wersji podajże Basic (nie ma tam Publishera ani Power Point'a!). Ceny prawdziwych pakietów M$ Office zaczynają się od 600 złotych w wersjach OEM po prawie 2000 w wersji BOX. Śmiech na sali. Poza wymienionymi przeze mnie programami OO posiada jeszcze OO Draw (program do rysowania) oraz OO Math (program do funkcji matematycznych, ale nie tylko). M$ Office ma coś podobnego i jest co prawda łatwiejsze, ale po dniu ćwiczeń w OO Math jestem w stanie napisać formułę matematyczną szybciej niż moi znajomi w podobnym narzędziu M$, które wydaje sie łatwiejsze bo całkowicie graficzne, a nie tekstowe jak w OO. Jak wiadomo OO jest darmowy, więc skoro nie widać różnicy to po co przepłacać? Dziękuję.

ZappeR : WINOR! Office jest za 300 złotych dostępny w sprzedaży! Musisz być tylko uczniem, nauczycielem lub studentem! Za 300 złotych dostajesz: Worda, Excela, PowerPointa i Outlooka! Co prawda nie ma w nim Publishera i Accesa, jednak dla uczniów w zupełności wystarczy pakiet tych czterech programów. I niestety nie mogę się też zgodzić z Jedim, bo cały pakiet Office za 300 złotych nie istnieje. Jeśli chcemy używać wszystkich aplikacji musimy zapłacić aktualnie 1850 złotych! OO Draw i OO Math w Office też istnieje jak wspomniałeś i ja po zero(!) dniach ćwiczeń potrafię zrobić też w nim bardzo wiele po niedługim czasie. Może i OO Draw jest lepsze od tego wbudowanego w Office, jednak jeśli komuś się to nie podoba, może robić obrazki, np. w GIMP-ie lub PAINT.net i podstawiać do dokumentów. I między tymi pakietami widać różnicę, więc nie można powiedzieć "...skoro nie widać różnicy..."! OO jest coraz lepszy, jednak do perfekcji jeszcze trochę mu brakuje! Poza tym jeśli miałbym kupować Office 03 za 1850 złotych to wolałbym dołożyć 200 złociszy i kupić Office 07!!!

Jedi Bartek (Re) : I jeden z najważniejszych aspektów - cena. Tu OO ma oczywistą przewagę, a ze względu na wielkość różnicy przyznam OO 2 punkty. I teraz wychodzi nam 5:4 dla OO i jest to według mnie doskonały wynik.

ZappeR : I moje krótkie wyjaśnienie: cieszę się, że jest taki program jak OO, bo bez niego bylibyśmy skazani na M$. Drugą zadowalającą rzeczą jest fakt, że jest darmowy i każdy kto chce może go zmieniać, dodawać mu funkcję (działa na zasadzie Open Source). I jeśli kogoś nie stać na Office to jest to najlepszy pakiet biurowy, jednak zawsze gorszy od Office. I mimo, że w artykule więcej razy broniłem Office to nie znaczy, że uważam OO za coś gorszego. Jednak póki mam Office, to OO podziękuję!

WINOr_MZT (Re): Z waszych tekstów wynika, że każdy kto ma pieniądze wybierze Microsoft Office, natomiast mój brat (który jest sprzedawcą w sklepie komputerowym) zna nadzianych ludzi (szefów dużych firm) którzy wybrali OpenOffice-a ponieważ jak kiedyś napisał "skoro nie widać różnicy to po co przepłacać".

Jedi Bartek (Re) : P.S: Zapraszam do dalszych polemik;)

WINOr_MZT (Re) : P.S: Miałem się uczyć do MATURY z matmy jak nie zdam to wasza wina.

Dlaczego w tytule jest OpenOffice.ux.pl a nie OpenOffice.org, gdyż w tamtym okresie używałem Opena od UX.PL i tyle.

Dotarłeś do końca, to się cieszę proszę o komentarz.

sobota, 14 sierpnia 2010

Stare dobre czasy… “Moja historia z Windows'em” @ AM Komputery numer 21 (Kwiecień 2007)

Wszystko zaczęło się na Wielkanoc 2002 roku, kiedy to mój brat dostał od swojej chrzestnej stary komputer z biura (Intel Celeron 466MHz, 64MB RAM, S3TRIO3D 4MB, 8GB dysk, CDx40) z Windows'em Me - wiadomo komputer biurowy. Brat powiedział, że mam tym komputerem się zaopiekować - później stał się on moim komputerem gdyż ja go upgradowałem. On tym czasem miał swój komputer (AMD K5-2 K6-2 233Mhz , 128MB ram, jakąś kartę 2MB, 3DFX VOODOO 2 16MB, dysk 80mb [tak miał więcej ramu niż dysku] z DOS'em 6.11 podajże [z Windows'a 95B (OSR2)], czytnik PIONIERA x12.).


Wracając do sedna sprawy pierwszym Windows'em na moim komputerze był Windows Me, ale co by nie było wcześniej czytałem "instrukcję obsługi" Windows 3.11 (koło '96 roku) z jakiejś książki do informatyki podajże "Elementy Informatyki", dwa lata później (AD.~ 1998) z nowszej edycji "EI" "instrukcję obsługi" Windows 95. Na przełomie tysiąclecia (jak do brzmi AD 2000/2001) na lekcjach informatyki pracowałem na Windows 98 nawet nie SE! W drugiej klasie gimnazjum i czasem w trzeciej (lata 2002-2004) w sali komputerowej szaleliśmy na Windows Me ;). Tymczasem...


Tymczasem z Windows Me (częste zawiechy) przesiadłem się na Windows 98SE, a na miesiąc nawet na Windows 95B (OSR2) (część rzeczy nie chodziła normalnie, a podczas instalacji brat recytował mi teksty które podczas instalacji się pokazują - tak brat doczekał się większego dysku, a później nowego kompa ale to inna historia), potem wróciłem do Windows 98SE. Po kilku upgradach (128MB ram, nVIDIA RIVA 128 8MB, karta dźwiękowa YAMAHY!) w latach 2002/2003 kolega przyniósł płytę z niezwykłym napisem Windows XP oraz znanym wszystkim numerem seryjnym -RHQQ2- postanowiłem go zainstalować, instalacja potrwała około godziny, na początku posiedziałem w ikspeku z jakieś 2 godziny po czym go usunąłem i wróciłem do Win98SE. Powód usunięcia - gry nie działały dobrze, a zwłaszcza Crime Cities (swoją drogą świetna POLSKA gra) - wszystko było szare. Windows XP musiał zaczekać...


W końcu nadszedł jego czas po zmianie karty na nVIDIA RIVA TNT 2 M64 32Mb i połączeniu dysku (wcześniej miałem dwie partycje po 2 i 6GB) Windows XP od lata (pora roku ;) 2003 roku jest ma moim dysku i raczej długo on nie zniknie z niego. Pod koniec pierwszej klasy szkoły średniej zmieniłem kompa (AMD Sempron 2200+ [Socket A], 256MB ram - później [pod koniec drugiej klasy] 512MB, zintegrowana grafa - potem [na początku drugiej klasy] ATI RADEON 9550, dodatkowy dysk 2.5GB - następnie [pod koniec drugiej klasy] dysk 250GB, napęd Combo [to nastąpiło w środku pierwszej klasy]) i do niego tylko i wyłącznie nadawał się Windows XP (2000 też, ale go nie miałem bo i po co?). Na (ostatnich) wakacjach znowu zmieniłem kompa (to po co dodałem ramu?) a na nim to już nawet Windows Vista chodzi (AMD Sempron 2800+ [AM2], 512MB RAM - obecnie [na początku stycznia] 1GB, zintegrowany nVIDIA GeForce 6100 - obecnie [na początku trzeciej klasy] ATI RADEON X1600Pro, dysk dalej 250GB, nagrywarka DVD [kupiona w środku grudnia]). Podsumowując...


Windows 95B (OSR2) - stary, dziś zapomniany, ale gdy masz w domu wiekowy komputer przed 1998 rokiem jest on niezastąpiony. Od wyjścia DirectX'a 8.1 całkowicie legalny (nawet gdy miałeś pirata ;), lubi się zawieszać.


Windows 98SE - stary, ale nie aż tak stary, wciąż aktywny system od połowy wakacji 2006 roku nie wspierany przez Microsoft (ta sama sytuacja co z Windows 95), odporniejszy od Windows 95.


Windows Me - chyba najszybciej zapomniany system ze stajni Microsoft'u. Od połowy wakacji 2006 roku Microsoft go nie wspiera (patrz wyżej). Najbardziej zawieszalny system nawet bardziej niż Windows 95, podobno po servispackowaniu go jest lepszy, ale nigdy tego nie sprawdziłem.


Windows XP - najlepszy system Microsoft'u od czasu MS-DOS'a 1.0, prawie nie zawieszalny. Swoją drogą jedyny system który przeżył tak długi okres. Sukces od 2001 roku...


Windows Vista - przyszłość, myślę, że za jakieś 1.5 roku przesiądę się na niego (kupię kartę zgodną z DirectX 10[.1]) no chyba że wyjdzie DirectX 10[.1] dla Windows XP, kto wie? Kiedy czytacie te słowa Vista jest (powinna być) standardowym systemem montowanym w nowe komputery.

wtorek, 10 sierpnia 2010

Poniżej miał być długi wpis.

Miał być, ale go nie będzie. Jestem za bardzo zmęczony. Pół dnia pracy fizycznej najpierw przy drzewie potem przy rozwalaniu pieca kaflowego. Napierdalają mnie nadgarstki, prawe kolano się odezwało. Nawet jednej misji w RA3: Powstanie nie byłem w stanie ukończyć. Ech… Na szczęście był czas na anime a nawet dwa. Na Disney Channel puszczają japońską wersję Sticha “aparatowy gulasz”.

sobota, 31 lipca 2010

Ostatni dzień miesiąca…

Dziś mija 1/3 moich tegorocznych wakacji, zostało tak wiele do zrobienia przez te 2/3 a tak mało zostało zrobione. No cóż życie. Mogłem lepiej spożytkować ten miesiąc, ale przez 2 tygodnie kłopoty zdrowotne (najpierw bolący ząb potem dziąsło po wyrwanym zębie – nie stać mnie było na leczenie). Przyszły miesiąc zapowiada się lepiej będę miał do przeczytania 3 magazyny. W sumie myślałem, że będą 2 ale, widocznie jeden jest jeszcze w drodze. Przynajmniej będzie dużo czytania :)

czwartek, 15 lipca 2010

W poszukiwaniu zaginionych płyt…

Czasami zdarza się, że gdzieś znikają płyty. Pół dnia ich szukasz, by odnaleźć jedną płytę. Właśnie wczoraj spędziłem pół dnia na poszukiwaniach płyt. A jak przypuszczałem zaginęły mi 3 płytki. Pierwsza była płyta CDA #145 druga to Tomb Raider: Anniversary (zostałem ją z grafiką) a trzecia to Tomb Raider: Legenda (tą akurat grę zakupiłem). Odnalazłem płytkę z TR:A, a płytka CDA #145 okazała się być nie zagubiona (była w niewłaściwymi miejscu w etui), ale skoro #145 się odnalazła to niby zgubiła się inna płyta - #143, ale na szczęście ona jest u brata. Niestety płytki z TR:L odnaleźć się nie dało, nawet pudełka nie ma! Została tylko instrukcja. Pier***ne młodsze rodzeństwo a mówiłem by płytki chować do opakowań, a opakowania kłaść tam gdzie jest ich miejsce. Zgubiła mi się także instrukcja do FarCry’a – ech… Jeżeli płytki z TR:L nie odnajdę to chyba nie zostanie mi nic innego jak kupić ponownie grę, albo ściągnąć ją z torrentów – w zasadzie posiadam licencje na produkt (gra została zarejestrowana w Kompanii Graczy Cenegi). Co najlepsze różne różniaste płyty znalazłem ale tej jednej już nie, znając życie siostra komuś pożyczała a teraz boi się przyznać. W końcu gra była moja (kupiona za moje pieniądze), a ona zapewne komuś dała, ech… Przynajmniej ostatnio zrobiło się trochę chłodniej…

wtorek, 13 lipca 2010

Małe zmiany w wyglądzie blogu i jakieś dziwaczne sprawy z napędem DVD.

Na blogu zaszły kosmetyczne zmiany. Miejsce na tekst powiększyło się o kilkadziesiąt pikseli (dzięki czemu mieszczą się całe odtwarzacze youtuba). Kolor linku odwiedzonego jest taki sam jak linku, który nie został odwiedzony. Tło blogu zmieniło się (nieznacznie). Usunąłem wszystkie kategorie z blogu – w zasadzie każdy wpis miał inne kategorie a do tego nie były wyświetlane, więc serwer będzie mieć trochę mniej do przetworzenia. Jednym słowem kosmetyka.

Mój napęd DVD ostatnio miał swoje “widzi mi się, że nie będę chciał działać”. Pod BIOS-em wszystko OK, płytkę z Live-CD linuksa czytał, odpalał itd, ale pod Windowsem żadnej płyty nie łykał. Do tej samej taśmy był podłączony stary dysk z Ubuntu 10.04 gruba czytał niby ubunciaka odpalał, ale uruchomić go nie mógł. Zmieniłem taśmę, podłączyłem dysk i ubuntu ruszyło bez większych problemów. Odłączyłem dysk, podłączyłem napęd DVD – BIOS ok, Windows – nie. Nawet zaktualizowałem firmware napędu z SB02 na SB06 i dalej nic. Ok podłączyłem start napęd CD, sprawdziłem płytkę pod Windowsem czyta bez problemu. Wymontowałem DVD z obudowy podłączam na luzie, sprawdzam płytki pod Windowsem wszytko ok. WTF? Wsadziłem z powrotem napęd do obudowy podłączyłem, standardowy test pod Windowsem i wszytko na szczęście OK. Hmm… gdzie była wina, nie mam różowego pojęcia. Ach te komputery można przy nich oszaleć. Widocznie napęd usłyszał, jak rozmawiałem z bratem by kupić nową nagrywarkę na SACIE, w końcu stare IDE musi kiedyś odejść. A ponieważ obecnie nie mam zamiaru wydawać ~100zł na napęd – w planach jest laptop, to wystraszył mnie ten napęd. Zastanawiam się nad zewnętrznym napędem Blue-ray (by móc go podłączyć do stacjonarki jak i laptopa) pożyjemy zobaczymy.

A wczoraj klawiatura w jednym kompie odmówiła posłuszeństwa. Trzeba było naprawić przewód – który i tak był sklejany. A przez to, że klawa była uszkodzona, komp nie wstawał. Początkowo podejrzewałem kabel zasilający do kompa, gdyż kompa przeniosłem do siebie by zobaczyć o co chodzi, a pod ręką miałem zapasowy kabel i komp działał to winnego miąłem kabla. Ale sprawdziłem kabel, komputer odpala. Drugim podejrzanym była złodziejka, podłączam kabel a do niego kompa wszystko ok, hmm… skoro wszystko ok to podłączam wszystkie kable do kompa. Jak uznałem tak zrobiłem i zonk, komp nie działa. Odłączyłem klawiaturę a to komp działa, podłączyłem wyłącza się. Winna okazała sie klawiatura, bywa. Napisałem do brata, smutną wiadomość, że klawa padła on na to bym sprawdził przewody, skoro kabel składa się tak naprawdę z 2 kabli to gdzieś jest problem. Szybka jak na moje umiejętności naprawa przewodów (łączenie), sprawdzenie – wszystko ok. Satysfakcja z wykonanej roboty. Ciekawe co przyniesie jutro…

poniedziałek, 12 lipca 2010

Nowe adresy filmików, które były umieszczone na blogu.

Czasami zdarza się, że pojedyncze filmiki znikają z różnych serwisów, czy to za sprawą serwisu, czy użytkownika. Na tym blogu było i jest wiele linków do różnych filmików. Przejrzałem blog i znalazłem wiele brakujących filmików (co najciekawsze najwięcej będzie filmików z pierwszego miesiąca działania tego blogu). Także zaczynamy uzupełnienie numer jeden (mam nadzieję, że będzie to ostatnie uzupełnienie):

Motto na ten miesiąc brzmi: By spać tyle, ile trzeba - wpis pierwszy.

By spać tyle, ile trzeba - wpis trzeci.

By spać tyle, ile trzeba – wpis czwarty.

Wiem jakość okropna.

By spać tyle, ile trzeba – wpis piąty.

By spać tyle, ile trzeba – wpis szósty.

Jest to oficjalne video na oficjalnej stronie!

Styczeń - Nadzieja ma błyszczące oczy - wpis trzeci.
Filmy postanowiłem usunąć z serwisu YouTube i raczej już nigdy nie będą dostępne.

Ostatni filmik z wpisu: Dawno nie było postu...

I to na szczęście wszystkie filmiki, które zmieniły lokalizacje. Pierwszy i ostatni filmik istnieją w internecie dzięki mnie, gdybym nie zrobił ich kopii na moim dysku, dziś nie mógłbym ich znaleźć w necie. Dlatego są na MagaVideo a nie na YouTubie. Misja zakończona sukcesem.

niedziela, 11 lipca 2010

Kilka spraw…

Po pierwsze, uff… jak gorąco – nie da się żyć, chociaż jestem teraz w lesie to i tak odczuwam ten upał. Komputer nie lepszy – także mu ciepło. Ciekawe co by było gdybym był teraz w mieście, do pewnej godziny byłem w stanie chodzić w długich spodniach, potem już wytrzymać się ni dało – jak ja nie daje rady, to nikt nie da. Niby doświadczenie z zachodniej części czwartego piętra akademika jest, ale nawet tak duże doświadczenie nie daje rady – ciekawe co by było gdyby rok akademicki trwał na uczelni. Całe szczęście, że w tym roku mieszkałem po wschodniej części i w czasie roku nie było tak gorąco. Hmm… może czas przeprowadzić się do piwnicy – tam na 100% będzie zimno.

Po drugie plan oglądania filmów na lockiezie wczoraj padł. Wymyślili sobie, że każdy filmik który udostępnili (a w tej chwili jest ich ponad 1300) będzie można obejrzeć do 5 razy i za każde obejrzenie dostaje się standardową stawkę (bez Z-listy 2 pkt). Także dzisiaj obejrzałem wiele filmów i będę je tak oglądać przez następny miesiąc. Najpierw oglądałem filmik, po jego obejrzeniu wpisywałem captczę, a następnie wciskałem F5. Jednak później bawić mi się nie chciało i leciałem po kolei filmikami. Dobrze, że jest Lockerz Play Extended – obecnie oglądam wyłącznie krótkie filmy. Skoro każdy film punktowany jest tak samo to po co oglądać długie (najdłuższy ma ponad 37 minut) filmy. Z drugiej strony kiedyś do tych długich filmów się dojdzie, ale lepiej by to zajęło dłuższą chwilę – pewnie promocja 5 razy się do tego czasu skończy.

Trzecia sprawa jakiś czas temu pisałem o 2-gich urodzinach DCP-150c, maszyna padła miesiąc po urodzinach. Na szczęcie wcześniej kupiłem nową maszynę MFC-295CN i przez 3 i pół miesiąca wydrukowała (+ksero), uwaga 16,748 stron. Co daje około 160 stron na dzień roboczy! Masakra. Ponad połowa tego co pierwsza maszyna w 2 lata w niecałe 3 i pół miesiąca – dobrze, że są teraz wakacje maszyna odpocznie. Jak dobrze, że chłopaki które wcześniej także miały druk/ksero w akademiku zrezygnowały z tego. A kolega pytał się mnie czy maszyna się mi zwróciła, co to dużo mówić odpowiedź brzmi TAK. Policzmy ile kasy 295 zarobiła dla mnie. 16748 x 10gr = 1674,8zł – 400zł (za maszynę) = 1274,8zł * 0,6 (0,4 leci na materiały) = 764,88zł + załóżmy minimum 100 zł za jakość ekstra oraz skany, daje to po zaokrągleniu 865zł. Czyli 295-tka zarobiła na ekstra 2 maszyny. Dobrze jest.

Czwarta nie oczekiwana sprawa, jak dobrze pójdzie to moja AMV-ka jutro przekroczy 600 wyświetleń. Czyli średnia wyświetleń wyniesie trochę ponad 16 osób na dzień. W chwili obecnej brakuje 14 wyświetleń. Jakby ktoś nie pamiętał AMV-kę można obejrzeć poniżej:

sobota, 10 lipca 2010

Przyjechały chłopaki z telekomunikacji i…

…naprawiły kabel telefoniczny. Już od 2 dni net działa normalnie – czytaj jak złapie synchronizacje to połączenie trwa 24 godziny po czym połączenie jest zrywane i następuje ponowne połączenie (trwa to 20-30 sekund). Także jest dobrze, ale…

Ponieważ ponad tydzień byłem w zasadzie offline to Lockezie mam niezłe zaległości w filmikach i tak kolejny dzień oglądam filmiki. Wczoraj obejrzałem ponad 10 stron po 12 filmików czyli ponad 120filmików. Dziś i przez kolejne dni obejrzę mniej stron, gdyż trafiłem teraz (i będę trafiał) na naprawdę długie filmiki. Także na obejrzenie jednej strony poświęcać będę przez najbliższe kilka dni od 2 do 3 godzin, także 5-6 stron na dzień wydaje się rozsądną ilością, która może obejrzeć jeden człowiek – zwłaszcza w te upały. Wczoraj na jedną stronę filmików poświęcało sie mniej więcej godzinę.

Nie marudziłbym na te filmiki, gdyby nie jeden szczegół łącze 1mbit dzielone na 3 kompy. To jest mało i czasem gdy któreś z rodzeństwa zapuści Youtuba nie ma wybacz filmiki na Lockiezie będę się ciąć a w najgorszym wypadku, filmik zapomni o captchy i będzie trzeba go oglądnąć od początku – przy obecnie długich filmach, potrafi to wkurzyć. Ech życie…

Wczoraj wybrałem się z psem na spacer popatrzeć na drogę którą remontują – wygląda całkiem nieźle:
droga_w_budowie

Zważywszy, że jest do droga leśna naprawdę robi wrażenie. Po tej trasie spokojnie można jechać 50-60km/h, a znając życie pewnie i trochę więcej. Prędkość miejska po drodze typowo leśnej – super. Ta droga jest właściwie na ukończeniu, chłopaki zajęli sie kolejną drogą tym razem prowadzącą bezpośrednio do jeziora wyglądać na podobnie do tej – nice. Tylko zastanawiam się po co te rowy, mijać nie ma za bardzo gdzie, są co prawda mijanki, ale według mnie trochę za rzadko – chociaż kto tam ich wie.

Droga na zdjęciu jest najkrótszą trasą z Torzymia do Gądkowa Wielkiego – będzie trzeba sie kiedyś przejechać i zobaczyć dokąd chłopaki położyli nawierzchnię. Widać lasy państwowe mają niezłą ilość pieniędzy skory stać ich na “remont” tras leśnych.

A wracając do domowej neostrady, teoretycznie do mojej chaty może iść Neostrada 2+ mbit. Teoria z routera to jedno, praktyka jest różna – zważywszy, że kabel jest w kilu miejscach sklejany.

środa, 7 lipca 2010

Trochę ponad tydzień w domu

Ach minął już tydzień jak znajduje się w domu. Przedwczoraj oraz wczoraj zająłem się poprawą połączenia internetowego w domu.

Kabel  w zasadzie już nie leży na ziemi – pewien fragment musi, gdyż przecina drogę. Od przedwczoraj częstym komunikatem na routerze jest MPOA Link Up oraz MPOA Link Down, a jeżeli występują jeden pod drugi przez dłuższy czas oznacza to, że należy zrestartować router. Wczoraj odkopałem – tak odkopałem, fragment kabla (1,5 metra było jakieś 10 cm pod ziemią) i prawie od razu jakość połączenia się poprawiła. W końcu przez dłuższy czas można było korzystać z internetu bez przeszkód – udało mi się ściągnąć JDK oraz aktualizacje do Ubuntu 10.04, nawet Windows jakąś aktualizacje znalazł.

Przed wykopaniem kabla udało się ściągnąć 64 odcinek Full Metal Alchemist: Brotherhood ~329Mb. A po wykopce kabla także 278 odcinek Bleacha ~280Mb. Oczywiście odcinki pobierałem z torrenta – w innym przypadku mogło być o wiele trudniej.

Wczorajszy rekord połączenia to prawie godzina i 30 minut. W tej chwili net co chwila się rozłącza ale po chwili wraca, co tydzień temu było nie do pomyślenia – jak rozłączyło to długo mogło nie połączyć a restart routera nie zawsze dawał radę. Przez częste restarty routera czasami moja karta bezprzewodowa dostaje świra i nie potrafi połączyć się z routerem. Całe szczęście, że jest pod USB i wystarczy tylko zmiana portu i sieciówka łapie sieć.

Mam nadzieję, że program do sprawdzania połączenia z interentem będzie o wiele mniej przydatny niż do tej pory. Chociaż zauważyłem dzięki niemu jedną zależność jeżeli długo jest w stanie oczekiwania oznacza to, że należy zrestartować router - MPOA Link Up przechodzi w MPOA Link Down a MPOA Link Down, w MPOA Link Up.

sobota, 3 lipca 2010

Potrzeba jest matką wynalazków czyli net ciągle pada i padać będzie...

Ech od kilku dni jestem już w domu. Gdyby net padał i szybko wstawał nie byłoby problemu, ale ponieważ  net potrafi paść i nie wstać przez dłuższy okres. Z tego powodu musiałem znaleźć sposób by szybko dowiadywać się czy net jest czy go nie ma.

Wykorzystałem lukę kiedy był internet i sprawdziłem jak pinguje się w javie. Najprostszym sposobem było wykorzystanie systemowej komendy ping. I z tej oto komendy korzysta moja aplikacja. Nie jest to jakaś super rozwinięta aplikacja – sprawdza wyjście komendy ping i zależnie od wyniku przycisk w aplikacji zmienia kolor:

Zielony – jest internet ping na adres 212.77.100.101 doszedł i dostałem informacje zwrotną.

Żółty – uruchomienie aplikacji oraz przekroczono czas oczekiwania na odpowiedź.

Czerwony – nie można odnaleźć adresu.

Jak nie trudno się domyślić najczęściej widzianym przeze mnie kolorem jest kolor czerwony. Chociaż gdy na dłuższą chwilę trafi się zielony to jest naprawdę nieźle. Nawet tak prosta aplikacja wymagała jednej poprawki. Przy zamykaniu aplikacji zapomniałem wyłączyć pinga, także po wielu testach narobiło się sporo procesów PING.EXE *32 w menadżerze zadań Windows :P.

Dlaczego pinguję 212.77.100.101? Wystarczy wejść na www.neostrada.pl by przekonać się. A po za tym, mam pewność, iż ich serwery od częstych pingów nie przeciążą się. Przez moją aplikacje przechodzi taki o to polecenie:

ping 212.77.100.101 -t -l 1

Dzięki tej prostej aplikacji wiedziałem kiedy można umieścić post na blogu – chwilę na zielone światło czekać musiałem.

czwartek, 1 lipca 2010

Windows Live Writer – test.

Ten wpis powstał dzięki programowi Windows Live Writer.

Wygląda na to, że jest to bardzo wygodny edytor blogów.

Poniżej zamieszczam moją AMV-kę:

Wygląda na to, że będę teraz używał Windows Live Writera to pisania blogu.

Ściągnij Aplikacje Windows Live - polecam :)

sobota, 27 marca 2010

2-gie urodziny DCP-150c

2 lata temu czyli 26 marca 2008 roku kupiłem DCP-150c od tego czasu zaczęła się moja przygoda z drukowaniem, kserowaniem oraz skanowaniem. W ciągu tych 2 lat 150-tka wydrukowała oraz kserowała razem około 28tyś stron, skanów też trochę było. Czyli przez moje ręce przeszło ponad 3 tysiące złotych mniej więcej około 4/10 zarobionych pieniędzy poszło na materiały. Początkowo o tym, że drukuję wiedzieli tylko znajomi z akademika, raptem kilka osób. Także 150-tka zwróciła mi się dopiero w grudniu 2008 roku (w koszt wliczam także materiały zużyte podczas pracy). Pierwszą pracę dyplomową wydrukowała w styczniu 2009 roku. 150-tka nie pracowała całe 2 lata -730 dni. Odejmujemy 2x wakacje po 90 dni wychodzi 550 dni, 2x święta Bożego Narodzenia, święta Wielkanocne, inne święta oraz weekendy w domu można powiedzieć, ze 150-tka pracowała 475 - 485 dni czyli powiedzmy 480 dni. 28tyś kartek na 480 dni = ~58 kartek/dzień. Mało, ale jednocześnie sporo. Dzienny czas pracy wyniósł 15 minut. Jedyny minus to taki, że dziś skończyła się gwarancja, ale mam nadzieję, że wytrzyma jeszcze sporo kartek.

piątek, 19 lutego 2010

Księżniczka i żaba moim niekrytycznym okiem.

10 dni temu wybrałem się z bratanicą do kina na „Księżniczkę i żabę”. Jest to animacja według danych Disneya w całości rysowana ręcznie, tak ręcznie bez użycia komputerów. Czyli tak jak klasyczne ich animacje. I naprawdę to czuć! Już pierwsza scena, gdy pierwszy raz widzimy „księżniczkę” jej matkę oraz koleżankę „księżniczki” wyczułem, że to jest wszystko ręcznie narysowane w 2D. Gdy kamera przesuwa się z tła, gdzie nigdzie nikogo nie ma do miejsca z postaciami, widać dwuwymiarowość postaci, ale po chwili tego efektu lub błędu w animacji (jest to aż nadto widoczne!) już tak nie widać.

Ogólnie stwierdzam, że za animacje zabrały się przynajmniej dwie ekipy, pierwsza była odpowiedzialna za postacie ludzkie, druga za żaby i resztę zwierzątek pierwszoplanowych. Postacie ludzkie wydają się słabiej animowane niż zwierzęce pierwszoplanowe. Większość animacji jest o tytułowych żabach (choć w tytule jest tylko jedna), także w ogólnym rozrachunku animacja postaci jest bardzo dobra. W tłach czuć przeważnie ich statyczność. O ta szafa nic dynamicznego nie ma, o ta część trawki pewnie się poruszy. I to jest piękne w tej bajce. Ręczna animacja na najlepszym światowym poziomie.

Muzyka dubbing itp. Przyznam się szczerze, bardziej skupiłem się na animacji niż na dźwięku. Jak przystało na „klasyczną animacje filmową” Disneya są elementy śpiewane, czy warte są zapamiętania, chyba jednak nie. Być może to wina za małej sali kinowej i zbyt dużej głośności filmu. Piosenki, zamiast być przyjemne dla uszu stały się katorgą – nawet bratanica mi się poskarżyła/poinformowała mnie o tym fakcie. Większych problemów z dubbingiem nie zauważyłem, jest dobry.

Fabuła jest oklepana, historia oczywiście kończy się happy endem. Nietypowa wariacja na temat pocałunku księżniczki z żabą. No cóż zamiast pięknego księcia z żaby powstała żaba ze zwykłej pracowitej dziewczyny. Książę to typowy leń i imprezowiec, „księżniczka” to pracowita afroamerykańska dziewczyna. Historia dzieje się w Nowym Orleanie (i jego pobliskich bagnach) prawdopodobnie w latach 50 XX wieku. Chociaż początek (pierwsze parę minut) dzieje się, gdy dziewczynki są małe (tak na oko 5-7 lat). Na lata 50 wskazuje to, iż główna bohaterka jest dorosłą dziewczyną, a jej ojciec nie żyje i często widzimy jego zdjęcie w mundurze – pewnie zginął podczas II wojny światowej. Są oczywiście złe jednostki (których nie mogło zabraknąć).

W pamięci ciągle mam dwie sceny. Scena męczenia biednego i niewinnego kotka (na samym początku bajki) – taka rzeczywista oraz scena stylizowana na plakaty z lat 30/50 XX wieku (ta scena przypada między środkiem a końcem animacji) – ten fragment mnie urzekł. Dla takich scen warto pójść do kina.

Podsumowując warto pójść do kina poczuć inność tej animacji. Mówi to fan anime. Nawet dla mnie było to coś innego coś, dzięki czemu poczułem się tak jak podczas oglądania w kinie króla lwa. Reklamy na samym początku seansu w kinie można przeboleć. Choć potwierdziło się to, co wiedziałem, teraz w lutym puszczają Toy Story 1 w 3D, w kwietniu Toy Story 2 w 3D, a w czerwcu wchodzi Toy Story 3 – kontynuacja przygód zabawek po latach, mały spoiler Andy (czyli jak ktoś nie pamięta główny właściciel zabawek) wybiera się na studia.

piątek, 12 lutego 2010

Instalacja i konfiguracja Mirandy IM by Marek Nazarenko

Miranda IM jeden z najlepszych multikomunikatorów na system operacyjny Windows (od wersji 95 po Siódemkę). Zaczynamy więc:

Na dzień dobry przydałoby się pobrać komunikator. Wchodzimy na stronę http://www.miranda-im.org/download/ i wybieramy odpowiednią wersje komunikatora dla systemu operacyjnego. Wersja dla Windows NT/2000/XP/Vista/7 to komunikator tak zwany UNICODE, natomiast dla Windows 95/98/Me to ANSI (ważne dla późniejszy pobieranych wtyczek!), ale ponieważ wątpię, iż należysz do 0,27% Polskich użytkowników, którzy używają Windows 95/98/Me (dane za http://ranking.pl).

Gdy program się pobierze (wersja 0.8.14-unicode waży ~1.64Mb) instalujemy program. Po zainstalowaniu programu nie uruchamiany go jeszcze, stwórzmy skrót do katalogu Mirandy, gdyż często będziemy coś nowego doklejać do niej. Chyba wiesz, jak się robi skrót na pulpicie :).
Teraz możemy uruchomić czystą Mirandę. Uruchomi się okno nowego profilu, w nazwę profilu wpisujemy nazwę profilu w komunikatorze, a następnie klikamy na Create.
Po chwili uruchomi się Miranda i poprosi nas o dodanie protokołów (sieci) z których będziemy korzystać. Większość nas zapewne korzysta z protokołu gadu-gadu, także dodajemy to konto. Klikamy na zielony plus.
Wyświetli się kolejne okienko.
W górnym polu wpisujemy, pod jaką nazwą będzie widoczny protokół (np. gadu-gadu), w dolnym, pod jaką nazwą my chcemy się widzieć, a w środkowym protokół (wybieramy z listy GG). Gdy wszystko zostało ustalone, klikamy OK.

W oknie Accounts klikamy teraz na dodany protokół i ustalamy dane naszego konta, jeżeli nie masz konta na gg, należy kliknąć Create new account. Po czym klikamy na OK lub dodajemy kolejne konta, standardowo Miranda nie posiada protokołu Tlenu, później dowiemy się jak dodać kolejne protokoły (których nie ma na liście).
Gdy dodaliśmy wszystkie konta, powita nas okno główne Mirandy.
Czas przetestować czy gadu-gadu działa dobrze. Klikamy na słoneczko (każdy protokół ma osobną ikonę) i dajemy Invisible (nie będziemy prawie nikomu przeszkadzać) być może zapora upomni się o Mirandę, dodajemy ją do zaufanych programów. Teraz można zaimportować swoją listę kontaktów z serwerów gg. Tak jak pokazane jest na obrazku.
Uwaga, jeżeli Miranda nie chce się łączyć z serwerem gg, należy pobrać nowszą wersję wtyczki protokołu (wersja dostępna na mojej stronie pochodzi z 5 alfy Mirandy 0.9)
wersja UNICODE – http://www.winorsoft.smoko.pl/IM/GG.dll
wersja ANSI – http://www.winorsoft.smoko.pl/IM/ansi/GG.dll
Zamykamy program.
Na przykładzie wtyczki do gg pokaże wam, jak instaluje się wtyczki w Mirandzie. Zakładam, że najnowsza wersja wtyczki jest pobrana, wchodzimy do katalogu Mirandy, a następnie Plugins i kopiujemy tam ściągnięty plik. Potwierdzamy, że chcemy podmienić plik. Wracamy do głównego katalogu Mirandy, na dzień dobry korzystaliśmy z czystej Mirandy, nawet bez polskiego interfejsu. Spolszczenie pobiera się ze strony: http://addons.miranda-im.org/details.php?action=viewfile&id=3821. Pobieramy spakowany plik, rozpakowujemy go, a plik txt kopiujemy do głównego katalogu Mirandy. Uruchamiamy mirandę w celu sprawdzenia czy jest po polsku. Szybki test i większość rzeczy jest po polsku, niestety spolszczenie nie obejmuje całego programu.
Ponieważ duża część nas korzysta z tlena, na jego przykładzie pokaże jak ściągnąć dodatkowy protokół do Mirandy.
W wyszukiwarce na stronie http://addons.miranda-im.org/ wpisujemy tlen protocol, klikamy na odpowiednią wersje protokołu ANSI/UNICODE, ściągamy plik. Plik w archiwum należy rozpakować do katalogu Plugins Mirandy. Ponieważ Miranda wczytuje wtyczki podczas uruchamiania, należy ponownie uruchomić Mirandę. Dodajemy konto na tlenie:
Tlen automatycznie wczyta swoje kontakty. Na dziś to tyle, dodatkowo dodaje strukturę katalogów i plików po wykonaniu wszystkich operacji:
Miranda IM
changelog.txt
contributors.txt
dbtool.exe
langpack_polish.txt
license.txt
miranda32.exe
miranda32.lst
mirandaboot.ini
readme.txt
Uninstall.exe
zlib.dll
Miranda IM\Icons
proto_AIM.dll
proto_GG.dll
proto_ICQ.dll
proto_IRC.dll
proto_JABBER.dll
proto_MSN.dll
proto_YAHOO.dll
xstatus_ICQ.dll
xstatus_jabber.dll
Miranda IM\Plugins
advaimg.dll
Aim.dll
avs.dll
chat.dll
clist_classic.dll
dbx_mmap.dll
GG.dll
ICQ.dll
import.dll
IRC.dll
jabber.dll
msn.dll
mucc.dll
srmm.dll
tlen.dll
Yahoo.dll
Miranda IM\Plugins\docs
changelog_tlen.txt
gpl.txt
gpl_comment.txt
InstallScript.xml
readme_tlen.txt
tlen-translation.txt

I to tyle na dziś. W następnym odcinku zajmiemy się dalszą konfiguracja Mirandy.